piątek, 20 sierpnia 2010

Charles Dickens "Wielkie nadzieje"



Do napisania recenzji powieści „Wielkie nadzieje” zabierałem się już od dłuższego czasu. Książka ta oczarowała mnie przede wszystkim stylem, w jakim została napisana. Powiedziałbym, że jest to taki typowy angielski styl pisania książek. Nie da się go pomylić z żadnym innym. Spotykałem się z nim już wcześniej chociażby u C.S. Lewisa i J.R.R.Tolkiena. Można sobie wyobrazić siedzącego przy herbacie angielskiego autora, zaczynającego pisać w tym właśnie stylu. Spokojnym, stonowanym, w sposób prosty i zrozumiały, zawsze na poważny temat.
„Wielkie nadzieje” opowiadają o młodym, biednym chłopcu o imieniu Pip. Był on sierotą wychowanym przez siostrę i jej męża. Jego jedynym celem w życiu było zostanie kowalem. Aż tu nagle zjawia się tajemniczy dobroczyńca, który ma odmienić jego życie. I tak zaczynają się wielkie nadzieje młodego Pipa. Ale jak to w życiu bywa-nie wszystko wychodzi po naszej myśli. Tak było i w tej historii. A jej morał jest taki, że nie można liczyć na to, że w życiu dostanie się coś za darmo. Na wszystko trzeba ciężko zapracować. I nie można spodziewać się , że szczęście i dobrobyt zapewni nam ktoś bez naszego kiwnięcia palcem. Co więcej w życiu trzeba przejść drogę pełną rozczarowań. Poznać wielu ludzi i przekonać się, jacy oni są. I zmieniać o tych ludziach zdanie. Od odrazy, po współczucie aż po miłość i przyjaźń. Taką drogę musiał przejść właśnie Pip. I w końcu stwierdził, co jest najważniejsze.
A co dla mnie było najważniejsze? Na pewno nie był to wątek miłosny zawarty w tej powieści. Czyli uczucie Pipa do Estelli, kobiety uczonej od najmłodszych lat jak ranić wszystkich mężczyzn. Piękniejsza od miłości w tej książce była przyjaźń. I to przyjaźń prostych aż do bólu ludzi. Taka, która jest wieczna i nigdy niczego nie zazdrości.
„Wielkie nadzieje” to również książka o ludzkich zachowaniach. W tej powieści jest ich naprawdę wiele. Czasem niektóre reakcje bohaterów na określone sytuacje wydawały mi się dość abstrakcyjne i przesadzone. Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłem jednak, że w prawdziwym życiu bywa podobnie. Czasem pozornie błaha sprawa potrafi zaskoczyć i wywołać u niektórych wielkie emocje. Sposób, w jaki Dickens opisuje te emocje jest naprawdę niecodzienny i wręcz zjawiskowy.
W książce zafascynowało mnie również przedstawienie cech charakteru niektórych postaci. Autor wyszczególnił je w sposób wręcz karykaturalny. W zasadzie niektórzy bohaterowie są jedną, wielką, chodzącą cechą charakteru. Wystarczy spojrzeć chociażby na Pumblechooka lub miss Havisham.
„Wielkie nadzieje” to obowiązkowa lektura dla każdego, kto lubi książki z prawdziwym morałem. A w tej można znaleźć nie jeden, ale całe ich mnóstwo. A wszystko napisane w pięknym stylu. Jak na prawdziwą klasykę angielską przystało.

1 komentarz:

  1. Sięgnęłam po tę książkę, bo David z Gry Anioła uważał ją za najlepszą książkę życia. I ona naprawdę jest jak życie.
    Ale najbardziej kocham w tej książce moment, kiedy charaktery rodziców są opisane wg kaligrafii liter na ich nagrobkach. Moim zdaniem, to mistrzowski pomysł.

    OdpowiedzUsuń